Paloma
Kumpelka Właścicielki
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z mrocznych otchłani..
|
Wysłany: Pon 16:51, 15 Gru 2008 Temat postu: 24.03.08 |
|
|
Rodzaj treningu: skokowy L
Miejsce treningu: hala/biegalnia
Pogoda: zimno, wilgotne powietrze, niebo zachmurzone, pada [raczej leje] deszcz, wieje silny wiatr
Opis:
Weszłam do stajni i podeszłam do każdego z koni. "Poczęstowałam" je marchewką i obowiązkowo pogłaskałam każdego konia.
Następnie poszłam do siodlarni po szczotki. Później weszłam do boksu Sparty. Dałam jej powąchać każdą szczotkę z osobna. Kiedy klacz zaspokoiła swą ciekawość, ja zabrałam się do szczotkowania jej. Po pewnym czasie, gdy klacz była czysta, wróciłam do siodlarni. Zabrałam ogłowie, siodło i ochraniacze, i poszłam spowrotem do boksu klaczy.
Podczas siodłania klacz stała spokojnie. Jedynie podczas zakładania ogłowia gryzła prawą wodzę. Przywiązałam klacz do boksu i poszłam na halę ustawić przeszkody.
Parkur wyglądał mniej więcej tak:
Wróciłam po klacz, odwiązałam ją i ruszyłyśmy w stronę hali. Po drodze przez korytarz stajni klacz zaglądała do boksów wszystkich koni.
Po dotarciu na halę dosiadłam klacz i ruszyłyśmy stępem. Gdy klacz stępowała spokojnie na luźnej wodzy, ja dopasowywałam sobie strzemiona. W narożniku klacz zauważyła moją kurtkę wiszącą na stojaku i spłoszyła się. Uskok. Galop. Kilka fuli. Zatrzymanie. Kiedy klacz, po 5 fulach, się zatrzymała, ja wylądowałam na jej szyi. Ponieważ popręg nie był dociągnięty, siodło się osunęło na bok. Zeskoczyłam więc z klaczy i poprawiłam siodło. Oprowadziłam klacz stępem dookoła hali, pozwalając klaczy obwąchać i oglądać każdą niepokojącą ją rzecz. Następnie podciągnęłam klaczy popręg i dosiadłam ją. Sparta stała już spokojnie. Moja łydka i ruszyłyśmy stępem. Luźna wodza. Klacz stąpała ochoczo, choć gdy tylko odstawiałam łydki zwalniała i zaczynała się lenić. Dlatego musiałam ją ciągle pilnować. Powyginałyśmy się trochę robiąc w stępie przeróżne wolty, półwolty, ósemki etc. Klacz dobrze reagowała na łydkę. Zewnętrzną za i wewnętrzną na popręgu. Od czasu do czasu próbowała skracać, ale bardziej zdecydowany dosiad poprawiał klacz. Po pewnym czasie Sparta już całkowicie przestała "ścinać" i skracać. Gdy klacz była rozluźniona i jednocześnie rozciągnięta, 'ścisnęłam' klacz łydkami i oddałam wodzę. Klacz zakłusowała. Jak tylko złapała rytm (co zrobiła niezwykle szybko), wzięłam klacz na lekki kontakt. Zwiększyłam działanie łydek, tym samym ganaszując klacz. Sparta ma bardzo wygodny kłus. "Dreptała" szybko i majestatycznie, równomiernymi krokami. W kłusie również ćwiczyliśmy skręcanie. Szło nam całkiem całkiem. Może nie cudownie, ale było ok. I właśnie w kłusie zauważyłam że Sparta całkowicie mi zaufała i wspaniale zaczęła reagować na pomoce. Po różnych ewolucjach rozciągających i ćwiczących skrętność klaczy, za pomocą dosiadu i odstawionych łydek klacz przeszła do stępa. Po kilku okrążeniach stępa w narożniku zagalopowałyśmy. Klacz zagalopowała od łydki i to ze stępa! Co jest u niej naprawdę rzadkością. Po dwóch okrążeniach na prawo i lewo z woltami i dodatkową ósemką, postanowiłam, że skoczymy sobie parkur.
Najazd na pierwszą przeszkodę. Łydka i skok na czysto. Kolejne cztery przeszkody również przejechane na czysto. Niestety na "czwórce" (stacjonata) wyłamanie. Klacz nie poczuła łydki, dlatego wyłamała. Zrobiłyśmy woltę, mocniejsza łydka i stabilniejszy dosiad sprawiły, że klacz tym razem skoczyła czysto i bez wyłamania. Komplikacje były również na "siódemce" (także stacjonata). Klacz nad przeszkodą 'zgubiła' baskil i tracąc równowagę w locie zrzuciła drąg. Zeszłam z klaczy, ponownie ustawiłam stacjonatę i znów dosiadłam Spartę. Chcąc by klacz ruszyła, "dałam jej łydki". Jednak Sparta nie miała zamiaru więcej pracować. Zadarła łeb do góry, zaczęła się cofać i unosić przód. Spi nie reagowała ani na dosiad, ani na łydkę, ani na wodze. Wiedziałam, że jeżeli teraz jej odpuszczę i dam klaczy za wygraną, będzie tak robiła przy każdej możliwej okazji. Dlatego postanowiłam jechać dalej. Wsiadłam mocniej w siodło, wzięłam Spi na kontakt i równocześnie z łydką puknęłam ją palcatem. Sparta zagalopowała, choć strzeliła przy tym z zadu. Przy okrążeniu galopem wzdłuż ścian hali klacz strzeliła kilka razy z zadu i próbowała wyrwać mi wodzę. Lecz już przy drugim okrążeniu uspokoiła się, a nawet zganaszowała (!). Ponownie jechałyśmy parkur. Tym razem cały na czysto i bez żadnych wyłamań.
Jeszcze tylko jedno okrążenie galopu. Następnie usztywniłam się, ścisnęłam łydką i przytrzymałam na wodzy. Klacz przeszła do kłusa. Jechałyśmy kłusem ćwiczebnym. Kiedy klacz trochę uspokoiła się po galopie i skokach, przeszłyśmy do stępa. Poluźniłam popręg i wyciągnęłam nogi ze strzemion. Po kilku minutach stępa zjechałyśmy na środek hali i zatrzymałyśmy się. Zeszłam z klaczy, odpięłam jej popręg, podwinęłam strzemiona i następnie zaprowadziłam klacz do boksu. Podczas tej drogi cały czas klepiąc i głaskając klacz po szyi. W boksie rozsiodłałam Spartę i przetarłam wiązką słomy i na koniec pomasowałam klacz. Głównie 'zajęłam się' jej nogami, kłodą i szyją. Po czym poszłam do innych koni...
Zauważyłam, że klacz ma problemy ze skakaniem stacjonat, natomiast inne przeszkody skacze rewelacyjnie. Dlatego więc kolejne kilka treningów, poświęcimy właśnie na skakaniu stacjonat.[/img]
Post został pochwalony 0 razy
|
|