Paloma
Kumpelka Właścicielki
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z mrocznych otchłani..
|
Wysłany: Pon 16:54, 15 Gru 2008 Temat postu: 20.08.08 |
|
|
Wstęp do skoków kl. P
Weszłam do boksu klaczy ze szczotkami. Przywitałam klacz klepaniem po szyi, przytuleniem się do niej i wypowiedzeniem kilku ciepłych słów. Tuż po chwili tego "miziania" wzięłam się do pracy. Chwyciłam szczotki i zaczęłam powoli szczotkować klacz. Sparta podczas czyszczenia była spokojna, jedynie podczas szczotkowania zadu coś jej nie pasowało, ale to dlatego że miała tam maleńką rankę po ugryzieniu muchy końskiej. Musiałam przypadkowo naruszyć strupek. Uspokoiłam wtedy klacz i znów zaczęłam ją czyścić. Po kilkunastu minutach klacz była czysta. Wzięłam więc z siodlarni siodło, ogłowie i ochraniacze. Najpierw założyłam klaczy ochraniacze i dopiero potem siodło i ogłowie. Wzięłam do ręki toczek i palcat skokowy, chwyciłam klacz za wodze i cmoknęłam. Wyszłyśmy z boksu i ruszyłyśmy w kierunku okólnika. Ustawione były tam już cavaletti oraz mała koperta. Say z Sprite'm właśnie schodziła z okólnika w kierunku stajni.
- Ja już skończyłam. Idę go rozsiodłać i mam wolne. Pomóc Ci w czymś? - zapytała z uśmiechem.
- Jakbyś mogła mi pomóc w trakcie treningu ustawiać przeszkody to byłabym wdzięczna - odpowiedziałam z lekkim zakłopotaniem.
- Chętnie. - powiedziała Say po czym ruszyła z ogierem do stajni.
Dosiadłam Spartę i chwyciłam wodze. Ścisnęłam lekko klacz w łydkach i ruszyłyśmy stępem. Robiłyśmy jakieś serpentyny, koła, wolty w stępie tylko na dosiad i łydki. Wychodziły nie powiem - całkiem ładnie. Po chwili Say przyszła i usiadła na płocie ogradzającym plac. Usztywniłam się i tym samym zatrzymałam klacz. Podciągnęłam popręg i już po chwili łydka i zakłusowałyśmy. Say poprawiła cavaletti i dostosowała je do wykroku kłusa Sparty. Rozgrzałam klacz i rozciągnęłam różnymi ćwiczeniami, m.in. woltami, serpentynami itd. Po tych ćwiczeniach klacz wyraźnie się rozluźniła. Mogłyśmy zaczynać już część właściwą treningu. Najechałyśmy na drążki w kłusie. Przy najeździe miałyśmy problemy. Sparta nie chciała najechać na drążki. W efekcie nieporozumienia wjechałyśmy na drążki ale strasznie krzywo, mimo łydki i nakierowania Sparta 'puknęła' w każdą cavaletkę. Przed kolejnym najazdem dałam więcej łydki i mimo położonych po sobie uszu Sparty poszło dość ładnie. Było jedno czy dwa puknięcia, ale już nie było jakiś nieporozumień. Z każdym najazdem było już coraz lepiej, klacz chętniej chodziła, w całkowitym rozluźnieniu, ja poprawiłam dosiad.. i było całkiem ok. Say ustawiła nam kopertkę na środku. Skoczyliśmy najpierw z kłusa. Kilka powtórek. Say zaczęła ustawiać stacjonatę, natomiast ja za pomocą łydek zachęciłam klacz do galopu. Zagalopowanie wykonane w narożniku w pełnym zgraniu. Okrążenie i najazd na przeszkodę. Zdecydowany, łydka i hop. Klacz skoczyła czysto i posłusznie. Ale tuż za przeszkodą przyspieszyła bardzo. O mało mnie nie zrzucając.
- Prrr Sparta! - zaczęłam wołać o pomoc, gdy dosiad i wodze nie były w stanie zwolnić galopu.
- Sparta! - dorzuciła Say.
Zaraz po tym klacz wykonała serię baranków. Po 4 z nich byłam już bez sił. Spadłam prosto na tyłek. Wstając i jednocześnie poprawiając toczek wołałam klacz, która galopowała dookoła maneżu i wykonując kolejną serię baranków. Miałam wrażenie, że klacz się ze mnie nabija.
- Wredna ty.. - powiedziałam cicho spoglądając na klacz która po chwili od mojej wypowiedzi zatrzymała się, schyliła łeb i spokojnie spoglądała w moją stronę. Say przytrzymała ją, a ja dosiadłam ponownie. Ruszyłyśmy kłusem od razu ze stój. Wzięłam klacz na kontakt, dałam łydkę i w narożniku zagalopowanie. Przejście do galopu spokojne i rytmiczne. Najazd na przeszkodę, łydka i siup. Przeskoczone. Klacz już nie przyspieszyła. Oddałyśmy kilka skoków z najazdu zarówno z lewej jak i prawej strony. Poprosiłam Sayuri aby podwyższyła przeszkodę na wysokość 110 cm. Klacz była przygotowana na takie skoki, gdyż wielokrotnie skakała takie przeszkody na lonży bądź luzem w korytarzu, i nie powiem, bardzo ładnie jej wychodziły. Say popatrzyła na mnie dość dziwnie, lecz już po chwili wzięła się do ustawiania przeszkody. Skorzystałyśmy z chwili czasu i przejechałyśmy parokrotnie cavaletti w galopie. Gdy przeszkoda była gotowa, najechałyśmy na nią z galopu. Najazd spokojny ale zdecydowany. Odskok, lądowanie. Klacz nie miała żadnych problemów ze skoczeniem tej przeszkody. Przy wyskoku trochę twardo się wybiła, więc siodło obiło się o mój tyłek. Szybko zapomniałam o tym incydencie, gdy Say powiedziała że Sparta bardzo ładnie skoczyła, dobrze technicznie i ze sporą rezerwą. Ucieszyłam się. W galopie przytuliłam się do klaczy, co w skutkach było nie najlepsze. Klacz poczuła że ma wodze luźne, więc skręciła sobie do wyjścia. Szybko jednak chwyciłam za wodze, wzięłam klacz na kontakt i zawróciłam klacz. Ale i ten incydent został jej wybaczony. Skoczyłyśmy parę razy tą stacjonatę z obu stron, i to z sukcesami. Klaczy szło bardzo dobrze skakanie tej przeszkody. Następnie Say ustawiła okser odpowiedni do klasy P. Skoczyłyśmy ją raz z lewego i raz z prawego najazdu. Po obu skokach wykonanych dobrze technicznie, postanowiłam że nie będę już męczyć klaczy. Przeszłyśmy do kłusa. Wykonałyśmy po dwie wolty i dwa koła na obie strony, przejechałyśmy drążki po dwa najazdy na prawo i dwa na lewo i po ok. 20 minutach kłusa, przeszłyśmy do stępa. Poklepałam klacz, przytuliłam się do niej i głaskałam bez końca.. . Poluźniłam jej popręg w stępie, wodze położyłam na jej szyję, tak że klacz mogła sama wybierać sobie kierunek a także dyktować tempo, gdyż ja 'odłożyłam łydki'. Say zajęła się demontażem cavalettek i przeszkody. Po kilkunastu minutach stępa zatrzymałyśmy się (na sam dosiad!) na środku maneżu. Zeszłam z klaczy i razem z Say poszłyśmy do stajni. Podziękowałam Sayuri i poszłam rozsiodłać klacz po czym ją rozmasować.
Post został pochwalony 0 razy
|
|