Paloma
Kumpelka Właścicielki
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z mrocznych otchłani..
|
Wysłany: Pon 16:53, 15 Gru 2008 Temat postu: 09.07.08 |
|
|
Weszłam do boksu klaczy ze szczotkami w ręku. Przywitałam ją i zabrałam się do czyszczenia. Sparta stała jak na nią bardzo spokojnie. Gdy tylko sierść klaczy lśniła i kopyta były wyczyszczone, wyszłam do siodlarni by wziąć siodło i ogłowie a także zostawić tam jej szczotki. Wróciłam i założyłam klaczce ogłowie i siodło. Z ogłowiem było trochę problemów, ponieważ zadzierała głowę. Ale po kolejnych próbach udało się założyć. Chwyciłam za wodze i cmokając na klacz wyprowadziłam ją z boksu.
Skierowałyśmy kroki w stronę półkrytej hali. Stały tam trzy rządki cavaletti, które kończyły się przeszkodą. Stanęłyśmy z brzegu. Wydłużyłam strzemiona i dosiadłam klacz. Od razu Sparta ruszyła stępem. Nabrałam wodze i wjechaliśmy na ścieżkę wzdłuż ścian hali. Stępowaliśmy na bardzo długiej wodzy, właściwie trzymałam wodze za ich koniec, tak że klacz miała całkowity luz. W stępie popracowaliśmy nad pracą dosiadem i reagowaniem klaczy na dosiad i łydki. Robiliśmy wolty, półwolty, zatrzymania i ruszanie za pomocą dosiadu i łydek. Z początku klacz średnio reagowała na te pomoce, ale pod koniec się odrobinę poprawiło. Po dwudziestu minutach pracy nad dosiadem, zatrzymałam klacz i podciągnęłam popręg. Ścisnęłam klacz łydkami i wypchnęłam dosiadem. Zakłusowałyśmy. Przy długiej ścianie wolta. Wewnętrzna łydka na popręg, zewnętrzna za popręg, dosiad lekko na wewnętrznej stronie. I znowu wzdłuż ściany. W kłusie trochę się porozciągałyśmy, robiąc kółka, ósemki i wolty na obie strony.
Gdy tylko klacz była rozciągnięta nabrałam kontakt z jej pyskiem skracając wodzę i naprowadziłam ją na pierwszy rządek cavaletti zakończony kopertą. Łydka przed każdym drągiem. Łydka, łydka, łydka. I przed przeszkodą również. Łydka. I kłusem nawrót. I spowrotem na cavaletti. Powtórzyliśmy kilka razy przejazd przez cavaletti zakończone kopertą.
Następnie znów wjechałyśmy na ścieżkę wzdłuż ścian ujeżdżalni. W narożniku łydka, wypchnięcie dosiadem i zagalopowanie. Kilka okrążeń galopem i najechałyśmy z galopu na cavaletti zakończone stacjonatą 85cm. I tu również kilka najazdów. Z obu stron. Następnie najeżdżałyśmy z galopu na cavaletti zakończone okserem o wymiarach 70x30cm. Za każdym razem przed drążkiem czy przeszkodą łydka. Wszystko najeżdżałyśmy z półsiadu. I również kilka razy powtórzyłyśmy te najazdy na okser z obu stron. W sumie oddałyśmy koło 15 skoków.
Po skokach znów poluźniłam klaczy wodze. I galopowałyśmy bez kontaktu z pyskiem Sparty. Klacz wyciągnęła głowę i zniżyła ją tak, że o mało nie tarła chrapami o podłoże. I tak sobie galopowałyśmy. Gdy wystopowałam klacz po galopie przez usztywnienie się w siodle i działanie łydek, przeszłyśmy do kłusa. I w kłusie tak samo. Luźna wodza, lekki dosiad. Takty kłusa wysiadywałam. W kłusie teraz przechodziłyśmy tylko przekątne ze zmianą kierunków. Po ok. 25 minutach kłusa znów zadziałałam dosiadem i łydkami i przeszłyśmy do stępa. Stęp był totalną samowolką Sparty. Nie działałam już nawet dosiadem. Klacz sama wybierała kierunek i tępo stępa. I tak nam upłynęło kilkanaście minut.
Zatrzymałam klacz i zsiadłam z niej. Trochę pieszczot. Po czym odpięłam popręg i przerzuciłam go na siodło, podciągnęłam strzemiona, odpięłam pasek nachrapnika i podgardla. Ruszyłyśmy w stronę boksu. W boksu również chwila pieszczot, rozsiodłania no i obowiązkowy masaż klaczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|