Paloma
Kumpelka Właścicielki
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z mrocznych otchłani..
|
Wysłany: Nie 13:40, 09 Lis 2008 Temat postu: Jazda zapoznawcza - 09.11.08r |
|
|
Przyszłam do Mirandusa i od razu weszłam do boksu. Przywitałam się z Miśkiem i wzięłam się do szczotkowania go. Łosiek był cały brudny od błota i piachu. Pewnie przed chwilą zszedł z pastwiska. Czyszczenie Siwego zajęło mi trochę czasu. Ale po dłuższym czasie szorowania ogier był już czysty. Poszłam wtedy po siodło, ogłowie i owijki i znów wróciłam do Mirka. Osiodłałam go i założyłam ogłowie oraz owijki. Przy siodłaniu nie było kłopotów. Gorzej jeśli chodzi o zakładanie ogłowia i owijek. Przy zakładaniu ogłowia, ogier unosił łeb do góry i ,,bawił się w żyrafę'', natomiast przy owijkach Siwy nie chciał podać nóg. Namawianie go zajęło trochę czasu, ale przynajmniej było skuteczne. Gdy ogier był już gotowy, chwyciłam za wodze i wyszliśmy na okólnik.
Plac był duży. Ogrodzony barierkami. Gdzieś niedaleko widniały padoki z wypuszczonymi końmi. Na środku placu stał mały krzyżak, ok. 50 cm. Na lewo ustawione były cavaletti, dopasowane do kłusa. I po za tym plac był zupełnie pusty. Gdzieś obok przechadzali się ludzie, to pracujący w stajni, a to zwykli przechodnie, często z dziećmi.
Love Shy rozglądał się dookoła z rozdętymi chrapami i charczącym, pełnym oddechem. Głowę miał uniesioną do góry, niesamowicie dumną. Postura ogiera była potężna. Oczy pełne blasku, radości. Z wyrazu pyska można było wyczytać radość, z oczu inteligencję. Ogier stał równo, z nogami ustawionymi równo, pionowo do podłoża i z podstawionym zadem. I tylko bujna grzywa i ogon wolno falowały na wietrze. Piękny ogier.
Wydłużyłam strzemiona i dosiadłam tego dumnego stworzenia. Ogier odwrócił uszy do tyłu w nasłuchiwaniu. Na chwilę tylko. Znów uszy ustawił do przodu i patrzył gdzieś daleko przed siebie. Poklepałam Miśka po szyi i musnęłam ogiera łydkami po bokach, by ten ruszył stępem. Siwy opuścił trochę głowę, parschnął cicho i ruszył żwawym krokiem. Ze dwa razy podrzucił jeszcze głowę do góry i znów w dół ,,łapiąc" wędzidło i kłapiąc pyszczkiem. Kroku nie zwolnił. Stawiał swoje długie, szczupłe ale jednocześnie potężne nogi hardo przed siebie. Głowę swoją kierował coraz bardziej ku pionowi, powoli ganaszując się. Szedł na luźnej wodzy, mimo to szedł zganaszowany, w zebraniu.
Jakieś dzieci podleciały do ogrodzenia i wydzierając się w niebogłosy wglapiały się w ogiera.
Po kilku okrążeniach stępa nabrałam lekki kontakt z ogierem i dałam zdecydowanej łydki i wypchnęłam dosiadem. Ogier gwałtownie zagalopował, ale już przy lekkim przytrzymaniu przeszedł do stępa. Znów łydka, wypchnięcie i znów to samo. Przytrzymanie i do stępa. Powtórzyło się to jeszcze kilka razy, dopóki nie załapałam, że ogier bardzo dobrze reaguje na łydkę. I należy mu dawać lekkie pomoce. Więc tym razem lekkie muśnięcie i przejście do kłusa, niesamowicie delkiatne, płynne. Przez dość długi czas zachwycałam się kłusem Mirka. Chodził świetnie, niby arab lekko lecący nad ziemią. Po dość znacznej ilości okrążeń kłusem na lewo i na prawo i dużej ilości wykonywanych wolt, półwolt, przekątnych i innych, skierowaliśmy się na cavaletti. Najazd, spokojny, stonowany - dobry. Przejście stabilne, bez znacznych zmian tempa. Wszystko było ok, jak najlepiej. Cavaletti jechaliśmy raz z lewej a raz z prawej strony. Ogier rzadko kiedy puknął drążek. Zjechaliśmy z powrotem na ścianę.
W narożniku wsiadłam w siodło, by jechać kłusem wysiadywanym. Ogier lekko zwolnił i nieco wyżej podnosił nogi. Zdało się, że lecimy. Love tak delikatnie chodził a zarazem tak miękko nosił.. I tylko od czasu do czasu ten spokój i ciszę mąciło lekkie podchrapywanie ogiera czy lekkie rzucenie głową w pogoni za wędzidłem.
Shy bardzo dobrze reagował na pomoce, na najlżejsze pomoce.
Zaanglezowałam, by niedługo powtórnie w narożniku wsiąść w siodło, przesunąć łydki, zewnętrzną za- a wewnętrzną na popręg. Mirandus zagalopował. Tak delikatnie i spokojnie. Można powiedzieć, że wręcz jedwabiście. W tym cudownym galopie najechaliśmy na tą kopertkę. Ogier właściwie sam ocenił miejsce odskoku, czy kroki i skoczył. Płynnie, elegancko.
Lekko się odchylając, usztywniając daje mu sygnał by przeszedł do kłusa. Wodze odłożyłam na szyję Siwka. Ogier uniósł głowę do poziomu, wysoko, rozszerzył chrapy i oddychając głęboko, szorstko, kłusował wzdłuż band okólnika.
Po takim wolnym kłusie przeszliśmy do stępa. Poklepałam Siwego. W stępie poluźniłam popręg. Ogier szedł nadal z uniesioną głową i dumnie kroczył po piasku okólnika. Po stępie zatrzymałam Mirka na środku okólnika za pomocą wodzy i zeszłam z niego. Poklepałam, zaprowadziłam do boksu, tam rozsiodłałam i ponownie wyszczotkowałam.
Dobrze zrobiłam kupując tego konia.
Założyłam kantar i derkę oraz owijki, przypięłam uwiąż do kantara i ruszyliśmy na spacer do lasu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Paloma dnia Pon 15:37, 08 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|