Paloma
Kumpelka Właścicielki
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z mrocznych otchłani..
|
Wysłany: Pon 16:38, 15 Gru 2008 Temat postu: 12.07.08 |
|
|
Z siodlarni wyszłam obładowana szczotkami, zgrzebłami, resztą sprzętów pielęgnacyjnych, siodłem i czaprakiem oraz ogłowiem. Podeszłam do boksu Herkiego i tuż przed boksem "rozpakowałam" się. Podeszłam do ogiera i poklepując go, zaczęłam szczotkować. Gdy sierść była nieskażona wszelkiego rodzaju brudem, zajęłam się kopytami. I już po chwili cały Herki był czysty jak łza. Odniosłam wtedy szczotki i przyszłam znów do Herkiego aby założyć mu ogłowie i siodło. Ogier jak zawsze stał spokojnie i nie przejmował się wykonywanymi przeze mnie czynnościami. I już po chwili Herkules gotowy był do treningu. Chwyciłam za wodzę, cmoknęłam i bez słowa wyszliśmy z boksu i kierując kroki w stronę półkrytej hali po chwili dotarliśmy do celu.
Wydłużyłam strzemiona i odbiłam się od ziemi, lądując lekko w siodle. Położyłam wodze na szyi ogiera i na tak luźnej wodzy ruszyliśmy stępem. Już po kilku okrążeniach w stępie na luźnej wodzy zatrzymaliśmy się. Podciągnęłam popręg. Następnie chwyciłam wodzę i ścisnęłam lekko ogiera w łydkach jednocześnie wypychając dosiadem. Ruszyliśmy stępem. Lekki kontakt z pyskiem, obecna łydka i zdecydowany dosiad i Herkules już zganaszowany. Po chwili takiego stępa ścisnęłam ogiera łydkami i zakłusowaliśmy. Również na lekkim kontakcie, tak, że właściwie ogier ganaszował się z własnej woli. Żuł wędzidło nie opierając się o nie a jego uszy skierowane lekko do tyłu świadczyły o skupieniu się ogiera na mojej osobie. I bardzo dobrze. Jadąc wzdłuż długiej ściany, mniej-więcej na środku przesunęłam wewnętrzną łydkę za popręg, zewnętrzną na popręg, lekko przyłożyłam zewnętrzną wodzę do szyi konia i siadając bardziej na stronę zewnętrzną, spowodowałam by ogier zrobił woltę. Herkules posłusznie wykonał polecenie, a wolta wyszła całkiem całkiem. Wróciliśmy znów na linię wzdłuż długiej ściany półhali. Herki cały czas w kłusie nosił sprężyście i energicznie, wręcz nie mogłam się nadziwić że sam z siebie tak dobrze chodzi. Gdy byliśmy na przeciwległej prostej znów w środku tego odcinka przesunęłam łydki, przyłożyłam do szyi zewnętrzną wodzę i zwiększyłam nacisk wewnętrznej łydki. Wykonaliśmy koło. I gdy tylko wróciliśmy na ścieżkę wzdłuż ściany. Łydka, wypchnięcie i zagalopowanie. Ogier nie był na to zbyt przygotowany, choć zagalopował prawidłowo. I na krótkiej ścianie ponownie zmieniłam położenie łydek przy bokach konia, ich nacisk i wodze i zrobiliśmy woltę. Trochę się przechyliłam do przodu, lekko zaburzając ruch konia. Chcąc to skorygować, jeszcze raz pojechaliśmy tą woltę. Już było dobrze. Znów na prostą i po chwili przejechaliśmy przez połowę. Przy krótkiej ścianie wgalopowaliśmy na środek i zrobiliśmy koło. I Powrót "na ścianę". Przytrzymałam lekko ogiera, wsiadłam w siodło i usztywniłam się. Na te sygnały Herkules zareagował prawidłowo - przechodząc do kłusa. Jechaliśmy teraz kłusem wysiadywanym. I przy długiej ścianie wolta. Następnie w narożniku przy krótkiej ścianie półwolta i tuż po chwili w kolejnym narożniku kolejna. Przygotowałam ogiera do zakrętu, i tuż po chwili wjechaliśmy w narożnik, "wchodząc" w przekątną. Na środku przestawiłam ogiera i anglezując już, zmieniłam nogę. Po przekątnej zmieniliśmy kierunek. I teraz w kłusie znów wolta, po chwili koło i znów wolta. W narożniku półwolta i w kolejnym znowu. Przy wjeździe z półwolty na ścieżkę wzdłuż ściany, łydka, wypchnięcie dosiadem i zagalopowanie. Znów spontaniczne, lecz bardzo ładne. I teraz w galopie zmieniając ustawienie łydek, zewnętrzną za i wewnętrzną na popręg, wykonaliśmy koło i tuż po chwili dwie wolty. Znów wjechaliśmy na koło. Stopniowo odpuszczając wodzę, skłoniłam ogiera do żucia z ręki. I koło i żucie wykonane ładnie. Znów stopniowo nabrałam mocniejszy kontakt z pyskiem ogiera. Już po chwili, na długiej ścianie, przez przytrzymanie na pysku i usztywnienie dosiadu planowo przeszliśmy do kłusa. Wjechaliśmy na koło i ponownie wykonaliśmy żucie z ręki, następnie ponownie wjechaliśmy "na ścianę". Po chwili już tylko za pomocą dosiadu zmieniliśmy kierunek jazdy w kłusie. Zmieniłam nogę. I już po chwili, wjechaliśmy ponownie na koło i znów żucie z ręki. Gdy wjechaliśmy na ścieżkę, położyłam wodzę na szyi Herkulesa i zaczęłam wysiadywać takty kłusa. Po kilkunastu minutach takiej jazdy na obie strony przeszliśmy do stępa. Spięłam lekko wodze. Zatrzymaliśmy się. Poluźniłam popręg i ściskając lekko w bokach Herkiego ruszyliśmy stępem na luźnej wodzy. Po 15 minutach skończyliśmy. Zjechaliśmy na środek, gdzie zsiadłam z konia. I wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę stajni.
W boksie rozsiodłałam go, dałam jabłko i wymasowałam. A później spędziliśmy jeszcze chwilę na przytulaniu, głaskaniu i ogólnie na "czułościach".
Post został pochwalony 0 razy
|
|