McBigmac
Właścicielka Stajni
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:16, 03 Wrz 2008 Temat postu: Trening rozluźniający Etnies |
|
|
Trening: Etnies
Miejsce: Ujeżdżalnia
Czas: 70 min
Cel: Rozluźnienie klaczy.
Pogoda: 22 stopnie, lekkie zachmurzenie.
Wzięłam i osiodłałam Etnies jeżdżę na pożyczonym sprzęcie. Wsiadłam i ruszyłam na ujeżdzalnie. Cały czas czułam lekkie napięcie u Etnies. Nie chciała za nic do końca się rozluźnić. Sama czułam się bdb . Zrobiłam woltę. Klaczka się troche spięła ale było spoko. Poklepałam. Zatrzymałam i dopięłam popręg. Ruszyłam jeszcze stępem. Ponieważ klacz portrzebuje dobrego rozluźnienia to troche postępujemy. Zrobiłam jeszcze kilka wolt w jednym miejscu. Klaczka się troche bardziej rozluźniła. Poklepałam i dałam jej luźne wodze i o dziwo! Klaczka poszła na wolte sama! Ucieszyłam się. Po dojechaniu do ściany zebrałam wodzę. Zrobiłam zmiane kierunku przez przekątną. Klaczka bardzo chciała zakłusowac i cały czas się spinała ale nie mogłam jej na to pozwolić. W końcu zakłusowałam. bryk bryk i w bok. O nie tak nie będzie złapałam ją za pysk. Poczekałam aż się uspokoi i spokojnie weszłam na ściane. Zakłusowałam ponownie.. baran i dęba zwrot w bok łeb między nogi, bryk i zwrot w bok. I.. zostawiła mnie na barjerce a sama posza skubac trawkę. Nie ustępowałam. Wsiadłam na nią ponownie po upomnieniu bacikiem i serii 4 bryków wreszcie ruszyliśmy kłuskiem. Szła równo ale masakrycznie szybko. Podobno bardzo ladnie skacze z kłusa.. ta... gdy udało mi się klaczkę zwolnić zrobiłam woltę ale ta nie dała za wygraną. Skręciła w drugą strone i bryk bryk.. nie wytrzymałam klepłam ją batem na szyji i szarpnęłam. Stanęła dęba wtedy strzeliłam jej z bata. Brykła i w bok. Przytrzymałam i wreszcie stanęła. Gdy się uspokoiła oddałam jej wodze i ruszyłam stepem. Próbowala się spiąść wtedy łydka dobra.. przeszła do kłusa wiec kłusujemy. Po kołku normalnego kłusa dalam się skusić na przekątną. Byłam przekonana że będą problemy ale ok. brykła tylko 3 razy. Przekłusowałam jeszcze dwa kołka poczym klaczce się znudziło i stanęła. O nie! łyda dalej.. łyda łyda.. a ta uszy w doł.. klepłam batem .. ta dęba bryk w bok i wyskok z 4 .. cudem sie utrzymałam. Och kochana wyskok to ty masz. Po chwili udało się już kłusować. Chwilka kłusa o do stępa. Dobra ryzykujemy. Stajenny ustawił 3 dragi ze stepa. Podjechałam o dziwo ładnie. Dobra.. ryzyk.. zakłusujemy na to. Klaczka już coś takiego chodziła co prawda metodą bat bat ale?. zakłusowalam dałam jej w poł luźne wodze ale na kontakcie ta gdy ja dotknelam lydeczkami dwa pierwsze przeszla a ostatni skoczyla jakby z 60 skakala... spokojnie spokojnie młoda. najechałam jeszcze raz tym razem stanelam 3 metry przed drągami i kłus.. uff jakoś mało stylowo ale przeszła. To do stępa. Dałam jej chwile luźnego stępa. Minęło 30 min. Przyszedł czas na galop.. agh. Bałam się sama troche... dałam jej 5 min odpoczynku. Zakłusowałam i.. łyda siad w siodło galop.. ee! dalej! Jak wyrwała to aż sama sie wystraszyłam mimo iż wcześniej startowałam w wyscigach to byl zabojczy galop... jej 10 metrow przed zakretem zaczelam ja skrecac a ta slidning stop.. jak wypadłam to 3 metry dalej poleciałam. Rypłam ostro.. a klaczka przeskoczyła nademną i pobiegla do stajni. Ledwo się pozbierałam wsiadłam znow na klaczke. Serce waliło mi niemożliwe kłusa i zagalopowanie.. znow to samo... ledwo zatrzymałam klaczke. idziemy na padoki.. pogalopuje az sie zmeczy.. zagalopowalam znowu to samo a ja jej jeszcze lyda lyda lyda lyda.. po dwoch kołkach przez cale padoki się zmeczyla i moglismy wrócic na ujeżdzalnie. Mysle sobie przeciez to hanower gdzie ona taka szybka. zagalopowałam o dziwo normalny galop., Normalne żywe tępo.. puściłam jej lekko wodze i poklepałam tak tak.. co prawda pare razy sobie brykła ale ok.. I udało się nawet koło w galopie. Na koniec postanowiłam skoczymy sobie drąga z galopu 2 cm nad ziemia. razem do skoczenia 10 cm (zabojczo ) Wczesniej to przechodzilismy z klusa. Ok zagalopowanie i najazd galop galop galop.. łoł.. skok jak na 70 conajmniej.. odbija jej nieźle. Postanowiłam juz nie próbować poklepałam i rozkłusowałam w mega szybkim tępie. Klaczka się fajnie rozluźniła. Potem stępowałam przez dziesięc minut robiac slalomy miedzy stojakami. Klaczka troche uskakiwala ale spoko.. poźniej już normalnie chodziła... Długa droga przed nami. Nie zaczniemy skoków póki jazda nie odbędzie sie bez brykania. No to tyle wypuściłam klacz na padok
Post został pochwalony 0 razy
|
|